Dla zdrowia.

Miałam dodać posta wczoraj, ale byłam tak zmęczona po pracy w ogrodzie, że jedyne o czym marzyłam to położyć się do łóżka. I zalegnąć tam na zawsze. Dzisiaj to odczuwam jeszcze bardziej, ale czego się nie robi, żeby pomóc Mamie. Około 11 wyszłyśmy do ogrodu (ten kto nie wie - to już informuję, domek w zabudowie szeregowej, trochę ogrodu z przodu i trochę z tyłu, jak będzie cieplej i będzie już uporządkowane to dodam zdjęcia). Najpierw zajęłyśmy się uporządkowaniem kamyczków, tzn usunąć liście, pojedyncze mniejsze śmieci, które naleciały przez zimę, później kawałek trawy przejechałyśmy wertykulatorem (takie duże urządzenie głośniejsze od kosiarki z dużymi nożami obrotowymi). Jak już uprzątnęłyśmy zwertykulowany trawnik i pozamiatałyśmy z przodu bruk, to było przed 13. Oczywiście w międzyczasie najpierw Mamie coś strzeliło przy kręgosłupie, a później mi. No cóż zrobić, jak to te same geny. Po krótkiej przerwie na przekozacki obiad (roladki, kluseczki i czerwona kapusta - przepis, wykonanie i zdjęcia dodam w całkiem osobnym wpisie, który już jest dla Was naszykowany), poszłyśmy ciężko pracować do tyłu, to samo - zamiatanie syfu po zimie, wertykulacja trawnika, Mama wypieliła z grubsza kilka grządek. I teraz największy HIT ! Wyobraźcie sobie, że JA, tak JA, wpadłam na genialny pomysł zniesienia ze strychu roweru, wyczyszczenia go i z wielkimi chęciami chciałam podjąć właśnie taką aktywność fizyczną, że zacznę jeździć na rowerze. Skończyło się na chęciach, opony się niestety nie nadają do jazdy. Trudno. Ale później wpadłam na jeszcze lepszy pomysł. Przecież Agnieszka ma ROLKI ! No to siup, wyciągnęłam z szafy, wyczyściłam i dawaj nakładam, może się nie zabiję. Ostatni raz na nogach miałam je jakieś 4-5 lat temu, więc mogłam trochę zapomnieć z czym to się je. Zuzka oczywiście bardzo ciekawa, co to Stara zakłada na nogi. Wyszłam, właściwie wyjechałam i się nie przewróciłam. Niuśka zadowolona, bo mogła pobiegać luzem obok mnie, trzymała się blisko, więc nie musiałam aż tak bardzo sprawdzać gdzie jest. Zrobiłyśmy rundkę po osiedlu, ale moje kostki niestety tego nie wytrzymały, znowu skończyło się na chęciach. Z wielką ulgą uwolniłam swoje stópki z rolek, chwilę odpoczęłam, poszłam potowarzyszyć Mamie, która dzielnie walczyła z chwastami. Dla zdrowia, po powrocie do domu i chwili odsapnięcia od pracy w ogrodzie, a obie z Nas ucierpiały, napiłyśmy się po lampce czerwonego wina. Bardzo szybko padłyśmy, a dzisiaj jeszcze zakwasy doprawiłyśmy półtoragodzinnym chodzeniem z kijkami po lesie, jakieś 8 km. Oczywiście Zuzka razem z Nami, w połowie już szła z językiem na zewnątrz, ale nikt jej nie kazał biegać. I nie uwierzycie jakiego gościa przyniosła do domu, po karku chodził jej kleszcz.

Powiem Wam tylko jedno, nie spodziewałam się, że moja kondycja po zimie będzie taka słaba, rower odpadł z przyczyn niezależnych, rolki - słabe kostki i kolana, jedynie kijki mi wychodzą, chociaż ja idę bez kijków, jedynie ze smyczą. Chyba jedyny sport jaki mi zostaje w tej chwili to albo rowerek stacjonarny, bieganie albo sporty walki (oczywiście na konsoli 😃). Może macie jakieś pomysły na inne aktywności fizyczne ?

Dużo ciepełka Wam życzę, bo u Nas dzisiaj troszkę chłodniej się zrobiło.
Buziaki ! 😘😘

Komentarze

  1. Cześć Agnieszko,

    Ja ćwiczę ze starymi kasetami VHS, rodzice mieli jakieś stare nagrania "Bądź jak Teresa Orlovsky". Są tam świetnie ćwiczenia które nieźle dają w kość. Coś w stylu przykucnij na kolanach i zrób koci grzbiet. Połóż się na pupie i rozszerz nogi mając zgięte kolana i wygnij się do przodu. Naprawdę polecam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Gołe kostki.

Czym są tabletki zła?

Rynek smaków.