Rynek smaków.

Cześć Misie !
Piszę Wam tego posta, najedzona za wsze czasy, moja oponka zimowa znowu wygląda jak ta z traktora (i to ta duża z tylnej osi), a już było tak pięknie. Chociaż uwierzcie mi, że to jakie ja dzisiaj pyszności wcinałam, to ło panieeeee! 
W dzisiejszym wpisie znajdziecie informacje i nasze opinie (moje i Mamy) na temat tego, co jadłyśmy, jak smakowało, gdzie można znaleźć tych cudownych ludzi, którzy serwują takie pyszności i najważniejsze - za ile grubych milionów takie smaczki można wsunąć. Będzie też troszkę zdjęć, także nie na pewno nie będziecie zawiedzeni ! 

Zaczniemy od tego, że popełniłyśmy podstawowy błąd, pojechałyśmy na ten Rynek Smaków (food tracki, wszędzie żarcie, dobre żarcie, omnomnomnomnomnom...) zaraz po obiedzie, który też było łooooo panieeeee, dej pan więcej, jestę jamochłonęęęę ! ! ! Bo nie powiecie \, że po świątecznym obżarstwie pogardzilibyście mielonym, ziemniaczkami i sałatą z czosnkiem. No, ja też nie pogardziłam (pochłonęłam dwa kotlety 😂😂). Dobra, przejdźmy do tych wypasionych w kosmos zacnych potraw, które dane Nam było zjeść w centrum Katowic.

Zaczniemy od początku naszej drogi, czyli... 

Tajskie lody - rollers i gofry bąbelkowe
Mama : DUUUUUŻO tego; dobrze że wzięłyśmy jedną porcję na pół, bo jednak 6 rollsów na osobę to dużo; smaki były różne do wyboru, ale zgodnie wzięłyśmy OREO... kumacie... OREO (co się stanie, gdy oreo nam w gardle stanie - przyznać się, kto zaśpiewał?). Do tego bita śmietana i polewa czekoladowa. No normalnie orgazm podniebienia i zmrożonych zatok. A ja to chyba nie będę nic dodawać, bo dalej wiecie, omnomnomnom, czuję smak łoreło. Gofer było równie duży, smak wzięłyśmy kokos, miał wrzucone kuleczki rafaello, no kolejne niebo w gębie. Jeden dozjedzenia na pół, ogrom złodyczy, gofer, bita śmietana otulająca kokosowe kuleczki szczęścia, polewa czekoladowa... no mówię Wam, ogień z dupki.
Więcej o nich znajdziecie tutaj.





Ocena : zdecydowanie 5/5 🌟🌟🌟🌟🌟
Cena : 12zł / porcja (lody) i 14zł/ gofer





Następnym food trackiem, który odwiedziłyśmy po dwóch rundkach wokół wszystkich aut, była "Dobra szama" oferująca tradycyjne ormiańskie lawasze. My zdecydowałyśmy się tradycyjnie na klasykę, czyli udziec z kury. Niestety na wynos, bo już po lodach i gofrze miałyśmy dość. Jednak nawet po przyjeździe do domu, dalej miał lekko chrupiącą skórkę, oczywiście każda z Nas miała po połowie. Najbardziej rozbroił mnie komentarz Mamy : Ty też miałaś tyle buraka ?! . Otóż tak, poza przepysznym mięskiem, z dodatkiem jalapeno, pesto pietruszkowego, sosów (coś jeszcze tam było, ale nie skupiłam się na składzie) miał grillowanego buraka, który naprawdę idealnie wpasował się w całość lawasza. Całość smakowała tak dobrze, że spokojnie zjadłabym jeszcze jednego. Dzięki "Dobrej szamie" burak na pewno zagości w mojej kuchni częściej niż do tej pory (czyt. tylko w barszczu😁) Więcej o nich znajdziecie tutaj.
Ocena : 5/5 🌟🌟🌟🌟🌟
Cena : 20zł / porcja




Ostatnim food trackiem jaki odwiedziłyśmy był "Natural born grillers". Nie byłabym sobą, gdybym nie zjadła rasowego burgera z wołowiny. Wzięłyśmy burgera o nazwie "wypas" - podwójny ser, bekon, sałata, pomidor, ogórek, cebula, sosy. Też na wynos, tak jak lawasz do domu dojechał jeszcze ciepły. Mama jest typem osoby, która oprócz mięsa musi mieć nawalone surówek, ja natomiast mogłabym jeść mięso, najlepiej samo mięsiwo polane jakimś zacnym sosem. Jedynie w tym przypadku nasze oceny się mijają ze sobą, ale tylko nieznacznie, obie uznałyśmy jednomyślnie, że burger był naprawdę dobrze zrobiony, smaczny i była duża porcja.
Więcej o nich znajdziecie tutaj.

Ocena Mamy : 4/5 🌟🌟🌟🌟
Moja ocena : 5/5 🌟🌟🌟🌟🌟
Cena : 22zł / porcja 













Ogólnie jesteśmy naprawdę obżarte, w dodatku naprawdę dobrym jedzeniem. Cieszę się, że każdą porcję brałyśmy na pół, bo nie dałybyśmy rady tyle zjeść, gdyby każda z Nas miała swoją oddzielną. Żarełko naprawdę mega kozackie i jeśli będzie okazja, to na pewno będę wyczekiwać kolejnych takich zlotów food tracków. 

Na zakończenie dodam tylko, że jesteśmy szczęśliwe, że mogłyśmy obie spróbować pierwszy raz tradycyjnego lawasza, gofera bąbelkowego albo tajskich lodów. Chociaż nie powiem, bo rzadkością są w naszej diecie prawdziwe wołowe burgery, za co również ogromnie dziękuję. 
Jako moje nowe motto życiowe (jedno z wielu z resztą jeśli chodzi o jedzenie) dodaję to, widoczne na zdjęciu poniżej. Dużo dobrego żarełka życzymy My, jamochłon Agnieszka i Mama Bożenka ! 😘😘😘😘









Komentarze

  1. 40 year-old Executive Secretary Gerianne Viollet, hailing from McCreary enjoys watching movies like Chapayev and Lacemaking. Took a trip to Belovezhskaya Pushcha / Bialowieza Forest and drives a Ferrari 340 MM Spider. strony

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Gołe kostki.

Czym są tabletki zła?