Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2018

B. R. Z.

Znacie to uczucie kiedy czegoś bardzo potrzebujecie w danej chwili i przeszukujecie każdy możliwy kąt? Zgubiliście jakieś mega ważne dokumenty, karteczkę z istotnym numerem telefonu, albo szukacie ulubionego długopisu? Ja tak mam, codziennie (no dobra, może nie codziennie, ale bardzo często), ale nie jest to kwestia charakteru bałaganiarza (czasami nie odłożę czegoś na swoje miejsce od razu i bum! szukanie gotowe). Dość często miewam sytuacje, że zapominam gdzie odłożyłam daną rzecz. Ostatnio szukałam tak brokatu w sprayu i sztucznego śniegu (nie wnikajcie po co mi to było - nevermind ), oczywiście przeszukałam każdy kąt pokoju i nie ma. Trudno. Kilka dni później biorąc książkę z półki znalazłam jedno i drugie, że też mogłam te dwie flaszki przeoczyć. Lepszym hitem w moim przypadku są torebki schowane w szafie, w każdej jest sryliard papierków, warstwa śmieci ma jakieś 3cm grubości, na niej powłoka z mało istotnych dupsli - kolejne 3cm, potem jakieś perfumy, pomadki, chusteczki, kremy ...

Gołe kostki.

Obraz
Cześć! Najlepszy Outfit ever jaki widziałam w ostatnim czasie. Serio. Na dworze temperatura tak niska, że gluty w nosie mi zamarzają (prawie jak Sid z pierwszej częście Epoki lodowcowej, jak odstawiają malucha do rodziny), wsiadam do tramwaju a tu taki widoczek. Godzina 21 z minutami, żeby było ciekawiej, a na dworze pizga złem. Więc, zdjęcie troszkę niewyraźne, opiszę ten jakże ambitnie dobrany strój do panującej na zewnątrz tramwaju pogody. Od góry nawet spoko, miałam ochotę zapytać nawet tej Pani (dziewczyna na oko 17 lat), gdzie kupiła iście przecudny gruby szalik (uwielbiam grube, mięsiste, wełniane szaliki), do tego miała rozpiętą kurtkę (kożuch, wełnianą narzutę - ciężko stwierdzić co to), pod spodem chyba jakaś bluzka (ale niezbyt ciepło to wyglądało), mikroskopijnej wielkości torebkę (akurat na chusteczki higieniczne - ja bym tam nic więcej nie zmieściła), czarne jeansy i teraz najlepsza część całego stroju - skarpetki typu stopki, takie mega płytkie i czarne trampki....

Służba zdrowia

Kilka dni mnie nie było, ale już do Was wróciłam. Znacie to uczucie, kiedy musicie z jakiegoś mniej lub bardziej ważnego powodu iść do lekarza? Tak, ja też to znam, od 9 stycznia rozpoczęłam swoją przygodę z pewnym lekarzem mającym pewną specjalizację w pewnej przychodni. Wszystko fajnie, bo wizytę ze skierowaniem na CITO dostałam bardzo szybko, gorzej było już później z kolejnymi wizytami. Sprawa ogólnie rysowała się tak, 2 dni po zabiegu miałam przyjechać na zmianę opatrunku, "lekarz przyjmuje w godzinach 9-11, musi Pani przyjechać troszkę wcześniej wpisać się na listę kolejności" - myślę sobie : no dobra, zajmie mu to kilka sekund i dziękuję. Przyjeżdżam o 8:30 w umówiony dzień i ku mojemu zaskoczeniu, wpisana zostałam jako 16 osoba. Zmienić opatrunek, pół minuty roboty i 2 godziny czekania, aż przyszła moja kolej do wejścia do gabinetu. Mogłam sobie wziąć książkę. Ale gdybym wiedziała, że trzeba przyjechać o 7:30, żeby wejść w miarę szybko i gdybym wiedziała, że będzie ...

Miał być post...

To i jest. Chociaż całkiem inny, niż planowałam. Miało być o bezcelowym chodzeniu po sklepach, żebrach w pionie (animalistyczny temat), niezastąpionej koszuli z W. (tej nazwy nie wolno wymawiać) albo o gołych kostkach i trampkach w środku zimy. Ale będzie o zasyfionym do cna komputerze. Tak, o komputerze, pierwszej miłości mega życia, sensie istnienia etc. Otóż dzisiaj chciałam sobie odpalić pewną grę, ale niestety musiałam wcześniej zaktualizować sterowniki do karty graficznej, no i tu się pojawiły schody... Dysk C : wolne miejsce - 1GB, Dysk D : wolne miejsce : 4GB... No i prawie miałam łzy w oczach, więc zaczęłam usuwać jakieś śmieci. (Czy Wy też macie tyle syfu na dyskach? 😲😲😱😱 ) No dobra, do kosza poszło jakieś 5GB starych plików, 25GB filmów w jakości HD, no i najgorsze, wiecie ile waży gra The Sims 4 + prawie wszystkie dodatki? Nie? To Wam powiem... Ważą 45 GIGA !!!! SERIO !!! Nie ściemniam !!! 45 WIELKICH GIGA...  A ja się dziwiłam, czemu ten dysk taki zaśmiecony....